czwartek, 24 czerwca 2010

Ars Homo Erotica w Muzeum Narodowym

Grzechem zaniedbania byłoby nie odwiedzić tej wystawy w czasie wizyty w Warszawie. Bilet 17 kurwa złotych, ale szczęśliwie w soboty muzeum jest dostępne darmo. Wrażeń estetycznych ta wystawa mi nie dostarczyła. Nie znalazłem niczego nowego, czy intrygującego. O istnieniu elementów homoerotycznych w sztuce (także tej szeroko rozumianej, a nie tylko plastycznej) każdy wie.
Zebrano wszystko, czym muzeum dysponuje plus kilka zapożyczeń, co jakoś się z tematyką wystawy wiąże, konstruując prezentację wokół kilku wątków. Nie ma na wystawie niczego pornograficznego, czy wulgarnego. Wszystko jest bardzo subtelne. Żeby chociaż jeden rysunek Tom of Finland!
Niestety sztuki plastyczne w temacie homoerotyzmu nie są już w stanie nic powiedzieć, bo ta sztuka poszła już dużo dalej, by zainteresować widzów. Jedynie sztuka zaangażowana jest w stanie zaistnieć, ale to może być komentarz artysty, a niekoniecznie dzieło sztuki. I poza pracami z zamierzchłej przeszłości (szkice męskiego aktu Matejki z czasów jego studiów) reszta taki miała właśnie charakter. Karol Radziszewski coś tam werbalnie udowadniał gronu odwiedzających, ale było to równie nieprzekonujące, jak jego prace. Rafalala robiłby/robiłaby wrażenie jako eksponat na wystawie, a nie pseudo-celebryta/celebrytka przechadzający/przechadzająca się tu i tam.
Tylko dwie rzeczy zwróciły moją uwagę. Opisy do każdej grupy prac były moim zdaniem bezkompromisowe. Napisane zostały dla heteroseksualistów ślepych wcześniej na homoseksualną symbolikę w sposób zmuszający ich do zaakceptowania świata istniejącego obok, a dotąd niedostrzeganego. Spodobało mi się to. Największe wrażenie zrobiła na mnie praca Davida Černý'ego. Widziałem już jej zdjęcie wcześniej (patrz niżej). Jednak praca wywieszona na budynku Rady Unii Europejskiej jest mała. Eksponat w Muzeum Narodowym jest duży. Dzięki temu dostrzegłem detale wcześniej niezauważone. Na ziemi jest mnóstwo kartofli (te jasne punkty)! Bo to taki kraj, homoseksualni księża zażywają większej swobody, niż przeciętny kartofel.

4 komentarze:

  1. No cóż... niedzielna wizyta (w sumie 34 zł) nie przyniosła rewelacji. Teresa nie kłamie: jedno, co było dużą sztuką silnie wypowiadającą się, ożywczą i odnoszącą do współczesności była praca Černego. Ale... Radziszewski, choć nie koniecznie mówił składnie, to jednak filmik jego nie był taki ostatni. Wswpółczesny święty Sebastian w mundurze, zabijany orzez pluton egzekucyjny złożony z kolegów... Coś w tym jendak było.
    Reszta - za przeproszeniem - do dupy - jakkolwiek to zabrzmi :)
    Poza Rafalalą, bo jako eksponat była o niebo lepsza od swoich dwóch filmików. Chociaż czy jednak od sztuki nie oczekujemy prawdy, szczerości? A kim jest Rafalala?

    OdpowiedzUsuń
  2. 2Jakiś: Co ma znaczyć to "Teresa nie kłamie"?!!! Teresa nigdy nie kłamie... najwyżej widzi prawdę nieco inaczej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Teresa - widać, żeś specjalistka -> to ze zdjecie male nie znaczy ze dzieło jest małe. To jest ta sama rzeźba, po rozmontowaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. 2Wojtek: Mogę się mylić, ale mam wrażenie, że rzeźba w Muzeum Narodowym i na budynku Rady Unii Europjskiej, to dwie różne rzeźby. Ta prezentowana w muzeum to większa wersja.

    OdpowiedzUsuń

W polu "Komentarz jako" wybierz "Nazwa/adres URL" i podaj swój pseudonim w polu "Nazwa".

Nie wybieraj "Anonimowy", żeby nie być anonimowym właśnie ;)