środa, 19 maja 2010

"Contact" wariacje baletowe, Teatr nie-wielki

Był ciężkawy "Dybuk", to tym razem miało być coś lżejszego. To już trzecie przedstawienie "Contactu", są recenzje, wykorzystam je.

Niejaka Agata Jędrzejewska  pisze:
Pierwszy fragment zatytułowany jest „Swinging” i wyraźnie zainspirowana została rokokowym obrazem „Huśtawka”, namalowanym przez Jean-Honoré Fragonarda. Aktorzy-tancerze wyglądają jakby wystąpili z ram malowidła wprost z XVIII-wiecznej Francji, żeby zainscenizować publiczności igraszki na huśtawce.
A dokładnie, to przez 15 minut pani huśtała się rozkładając nogi, a dwóch panów na zmianę na nią wchodziło. Nie działo się nic. Na koniec ktoś z sali krzyknął "Skandal!".
Druga część przedstawienia nazwana została „Did you move?”. Tym razem przenosimy się w lata 50’ do restauracji, gdzie obserwujemy „romantyczną” kolację niezbyt szczęśliwego małżeństwa: gburowatego męża-tyrana i pogrążonej w fantazjach żony.
Pan chciał "pieprzone bułki" i wychodził, a pani w tym czasie pląsała, by na koniec męża zastrzelić. Nie działo się nic. Część skonsternowanych widzów nie wiedziała, co się dzieje. Pozostali, czyli wygarniturowani chłopcy z zawodówek, dziewczęta bezrozumne i osoby, które do teatru trafiły całkiem przypadkowo klaskali z powodów trudnych do zrozumienia dla przeciętnie inteligentnego człowieka, jak ja.

Części trzeciej nie widziałem, bo wyszedłem tuż po rozpoczęciu, kiedy okazało się, że nic się nie zmieniło. Nogi mi się trzęsły z wrażenia. Takiego gówna w życiu nie widziałem. Gdybym zapłacił za bilet, to zwróciłbym go i żądał zwrotu pieniędzy, w razie odmowy zwróciłbym spektakl.

Agata Jędrzejewska kontynuuje:
W show na pierwszy plan wysuwa się taniec, gry aktorskiej nie można jednak deprecjonować. Aktorzy wcielają się w nowe role – tańczą, zawodowi tancerze natomiast otrzymali tekst, który muszą zagrać. Jedni i drudzy spisali się świetnie.
Tancerze jakoś właśnie nie tańczyli, a ich gra aktorska wywoływała ból zębów. Pani Jędrzejewska chyba wcześniej recenzowała spektakle w remizach.
[Przedstawienie] Jest niezwykle pogodne, dobrze nastrajające, zabawne i przyjemne. Po wyjściu z teatru aż chce się tańczyć.
Mnie w trakcie zrobiło się słabo, a po wyjściu chciało mi się rzygać. Nie, że mi coś zaszkodziło żołądkowo. Ten spektakl obraża inteligencję i choćby najbardziej prymitywny zmysł estetyczny.

L.Bonar - ŁWD
Wydaje się, że charakter przedstawienia najbardziej może przypaść do gustu młodej publiczności i w tym właśnie dyrekcja teatru upatruje szansę na zdobycie nowych widzów.
W ten sposób można jedynie młodych, inteligentnych ludzi zniechęcić do zaglądania do tego przybytku.

PAP
Dyrektor łódzkiej opery Marek Szyjko uważa, że jest to jeden z najlepszych i najbardziej znanych spektakli Broadwayu ostatnich lat.
Ten człowiek chyba na głowę upadł.

Łódź Europejską Stolicą Kultury? Szmiry! W Łodzi za pieniądze podatników można kulturalnie konsumować gówno. Za ten chłam powinny polecieć głowy.

16 komentarzy:

  1. Uch, Tereso, dawno nie czytałem tak ostrej recenzji. A może był jakiś artystyczny sens tej szmiry, którą oglądałeś. Może nie doglądnąłeś tego sensu i przesłania, jakie reżyser chciał Ci przekazać?
    Czy Jakiś się może odezwać? Czy konie mnie słyszą?

    OdpowiedzUsuń
  2. Obawiam się, że Jakiś sięgnie do niepodrabialnego stylu Mirandy Priestly i napisze coś w tym stylu:

    I DO refuse. I really do.

    OdpowiedzUsuń
  3. 2Teresa: uważna lektura recenzji Agaty Jędrzejewskiej przynosi coś więcej. Cytuję oryginalną pisownię (!) pani recenzent zachwyconej szmirą:

    Trzecia część spektaklu jest za razem częścią tytułową.

    Z głośników do uszów widowni dobiegają melodie, które wpisały się już w klasykę muzyki

    2MetkaBoska: Wyślę Ci sms z pewnym adresem. Będziesz oświecony. Za tę wizytę w teatrze musiałem Teresę przepraszać, ale zdaje się, że w tym przypadku słowa to za mało ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. @jakis - no to akurat przepraszanie Teresy bez słów jest łatwe - odbierzesz jej wianek ze 3 razy pod rząd i zapomni spektakl :)


    dobrze ze nie poszliscie w koncu na tego 'zlodzieja'. bliskosc barku nie rekompensuje poziomu 'dziela'

    OdpowiedzUsuń
  5. 2Krowa: Poczekam na te 3 razy ;)

    Na "Złodzieja" nie mogłem iść, zaproszenie przekazałem znajomemu... do dziś się do mnie nie odezwał.

    OdpowiedzUsuń
  6. 2Krowa morska: ...odbierzesz jej wianek 3 razy pod rząd...
    I co z tym wiankiem? Że niby to Teresa wiła wianki, a ja mam je odbierać i rzucać do falującej wody? Na św. Jana tak? ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie, Jakisiu, chodziło o wianek metaforyczny, czyli tzw. cześć niewieścią.
    Niestety tę nasza znakomita cooleżanka straciła w Powstaniu. I knew the boy.

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja słyszałem, że pozbawili Ją czci pruscy żołdacy podczas I Wojny Światowej...
    Agata Jędrzejewska od lat pisze o balecie i wykreowała się na wielki autorytet, a zna się na nim tyle, co prof. Staniszkis na polityce :P

    OdpowiedzUsuń
  9. 2Azazel: Czy chcesz powiedzieć, że Agacie Jędrzejewskiej ktoś płaci za jej pisaninę?!

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeśli nie mylę osób, Agata była moją koleżanką-recenzentką w łódzkim dodatku GW. Wtedy (lata 1996-97)była bardziej ostra i niezależna w sądach. Ludzie się z czasem zmieniają, ale trudno ocenić, czy ta recenzja była sponsorowana, choć niewątpliwie na taką wygląda.

    OdpowiedzUsuń
  11. 2Azazel: Mam nadzieję, że to nie ta sama osoba. Jak wytknął Jakiś, kobita robi błędy ortograficzne i gramatyczne. Trudno uwierzyć, że mogła kiedykolwiek pisać dla gazety.

    OdpowiedzUsuń
  12. Sprawdziłem w necie na łódzkich portalach - to na 90% ta sama osoba. To, że publikowała w prasie, nic nie znaczy - w gazetach roi się od błędów. Przypominam sobie, jak wyżej wymieniona zaczęła recenzję ze sztuki Artura Schnitzlera "Korowód miłości": "Sztuka czerpie pełnymi garściami z atmosfery..." (sic! wyobrażacie sobie tę sztukę, jak garściami chwyta atmosferę?!)

    OdpowiedzUsuń
  13. 2 MatkaBoska: No właśnie wiem, że metaforycznie to jest cześć niewieścia, stąd nie miałem pojęcia co ma znaczyć wpis Krowy morskiej z tym odbieraniem wianka. Przecież popularność Teresy nie byłaby nią, gdyby Teresa nosiła jeszcze wianek na główce. No cóż, wypada pozazdrościć: GDYBY CNOTA POPŁACAŁA, TO BY BYŁA INTERESEM, nieprawdaż? :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Coca-cola doniosła (bo dotrwała), że trzecia, ostatnia część była OK. Powstaje pytanie, ile trzeba mieć w sobie masochizmu, żeby przetrwać pierwsze dwie części.

    OdpowiedzUsuń
  15. Agatę Jędrzejewska opłacono i całe Stany opłacono też, bo tam Contact był przebojem Broadwayu, zdobył masę nagród i ludzie go kochali. A jakoże widziałam wersję i Amerykańska i Łódzką, to uważam, że łódzka była zatańczona lepiej.
    PS z Twoich spół wynika, że uważasz się za inteligenta. Elita kraju Skrabie nie używa jednak takich słów.
    A trzecia część była zaj... (ja nie uwazam sie za elitę, wiec moge przeklinać ).
    Tak czy inaczej pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

W polu "Komentarz jako" wybierz "Nazwa/adres URL" i podaj swój pseudonim w polu "Nazwa".

Nie wybieraj "Anonimowy", żeby nie być anonimowym właśnie ;)